á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Magdalena jest młodą kobietą, Litwinką mieszkającą w Anglii. Posiada specyficzny dar: na ciałach napotykanych ludzi widzi wyrazy, zdania. Dzięki temu może poznać każdy życiorys. (...) Imiona, daty, wszelkie szczegóły — nic nie umknie jej uwadze. Umie dostrzec też czyjś los, dobry lub zły. Ten talent to dla niej bardziej przekleństwo. Zwłaszcza w sytuacji, gdy musi uporać się ze stratą najlepszej przyjaciółki. Lina nie żyje, a Magdalena czuje, że mogła zapobiec tragedii. Przecież Lina miała na sobie dosłownie wypisaną przyszłość. Niestety, w obcym języku… Zdruzgotana Magdalena postanawia zawieźć prochy zmarłej na Litwę. Jednak trafia do Francji, samego Paryża, gdzie nie bez powodu spotyka ojca, a wcześniej, w Anglii, jego syna. Richard Beart chce odkryć prawdę o swej matce, popularnej autorce poczytnych kryminałów, która go porzuciła, gdy był mały. Wychowywany przez wujostwo, doskonale pamięta, że Inga go kiedyś odwiedziła, choć wszyscy temu zaprzeczają. Pragnie udowodnić, iż kobieta wcale nie była tak nieczuła, jak się ją odmalowuje. Jedynym wspomnieniem Richarda są czerwone buty matki… Natomiast jego syn, Neil jest studentem, zwiedzającym Francję z racji badań naukowych. Cała trójka ma ze sobą więcej wspólnego niż sądzi. Pod okiem Neila mieści się napis dostrzeżony przez Magdalenę — jej własne imię… Co to może oznaczać? Czy zagadki z przeszłości zostaną w końcu rozwiązane?
Nigdy nie przypuszczałam, że w pewnym okresie życia będę tak często trafiała na literackich debiutantów. To przyjemna odmiana od „klasyków”, których naprawdę uwielbiam. Albo od autorów produkujących po dziesięć książek rocznie. Obserwacja czyjejś pierwszej publikacji powoduje, iż człowieka nachodzi ochota na kolejne, na śledzenie tej trudnej drogi przechodzonej przez danego pisarza. Tyle z moich rozważań, pojawiających się za sprawą kobiety o poetyckim nazwisku Adelia Saunders. Przyznaję, znowu zaciekawiła mnie okładka. Delikatna, tak urocza, iż postanowiłam mieć ją na swej półce. O przeczytanie krótkiego streszczenia pokusiłam się troszkę później, wyrabiając sobie zdanie o powieści zapewne dość lukrowanej, zbyt fantazyjnej. Nic bardziej mylnego! Gdy pierwszy raz sięgnęłam po „Naznaczoną”, to odpłynęłam na długie godziny. Chciałabym ponownie dać się porwać tej lekturze. Prawdziwa lawina emocji, pozytywne zaskoczenie, chyba moja ulubiona książka w tym sierpniu.
Pomysł na fabułę uznaję za oryginalny. Ładnie dopracowany, początkowo zastanawiałam się, jak autorka rozwiązała kwestię widzenia napisów na ciele Magdaleny. Skoro zauważa je u innych, to u siebie też raczej powinna? A może Saunders zapomniała o pozornej drobnostce? Oficjalnie muszę oddać jej honor, zagadkę poznałam w jednym z późniejszych rozdziałów. Nie chcę za wiele zdradzać, dojdziecie do tego sami. Cieszy mnie ta spójność, bo doskonale widać, że Adelia (swoją drogą, cudowne imię) stworzyła tę książkę z miłością. Ciekawie połączyła misternie poprowadzoną akcję z bardzo urodziwym językiem. Plastycznym, opisowym. Lubiłam wracać do poszczególnych fragmentów, delektować się słowami. Przyznam — chętnie zobaczyłabym film na podstawie powieści.
Nad całością unosi się mgiełka niepewności. Ciągle wydawało mi się, że już, już rozumiem wszelkie tajemnice, dostrzegam powiązania, a za moment okazywało się, iż idę zupełnie innym tokiem myślenia. Dlatego lektura trzymała mnie w napięciu do samego końca. Finisz pozostawia leciutki niedosyt, tkwimy w chwili zawieszenia. Możemy tylko przeczuwać, co działo się dalej. Pierwotnie uznałam ten zabieg za zbędny, byłam zbyt zainteresowana losami bohaterów. Teraz raduje mnie taki obrót sprawy, gdyż Saunders wydzieliła pole dla wyobraźni, co idealnie komponuje się z ogólną atmosferą.
Mocno zżyłam się z bohaterami, kibicowałam im wszystkim. Każda z tych postaci została w jakiś sposób skrzywdzona, mniej lub więcej. Równocześnie nie są jednowymiarowy, wzbudzający wyłącznie litość. Mają wady, co czyni ich po prostu ludzkimi. Zwłaszcza Magdalena, dość niedopasowana, bezustannie szukająca swojego miejsca, własnej osobowości. Kryjąca za krótkowzrocznością, aby nie widzieć napisów na ciałach. Do tego Richard, cierpiący przez matkę, ale ciągle walczący o rehabilitację Ingi w oczach świata. Wierzący w jej dobre strony, kurczowo trzymający się jednego wspomnienia, rzekomo wymyślonego. Magdalena i Richard są do siebie podobni — oboje zdeterminowani, by naprawić zerwane więzi.
„Naznaczona” to niezwykle baśniowa historia o ludziach, których połączyły tragiczne wydarzenia z przeszłości. Wiele w tym romantyzmu, podanego w najbardziej subtelny sposób. Sądzę, że książka wywrze pozytywne wrażenie na osobach lubiących wzruszenia, lubiących rodzinne tajemnice, powolutku rozwiązywane. Wspaniała lektura, prawdopodobnie kiedyś do niej wrócę i znowu poczuję tę specyficzną magię.